Pierwszego dnia wybraliśmy się na wrocławski rynek, polować na krasnale :) Jest ich już 277 i wciąż pojawiają się nowe. Skąd się wzięły we Wrocławiu? Tego możecie się dowiedzieć TU
Zmęczeni spacerem dostrzegliśmy "Starą Pączkarnię" i stanęliśmy w długiej kolejce, wychodząc z założenia, że jeśli ludzie stoją kilkanaście minut, to pewnie dostaniemy coś dobrego :) O tak, pączki były gorące, wielkie, wyśmienite i wielu wariantach smakowych do wyboru. Przepyszne!
Wrocławskie ZOO istnieje od 1865 roku i jak większość współczesnych ogrodów zoologicznych służy nie tylko ludziom ale i zwierzętom. Zajmuje się hodowlą zagrożonych gatunków (powyżej zdjęcie hipopotamicy i urodzonego tutaj jej maleństwa, które chowa się pod wodą), edukacją (np.kampania na rzecz ochrony obszarów polarnych) czy ratowaniem zwierząt z cyrków (słonie).
Na szczęście minęły czasy, kiedy zwierzęta kręciły się w ciasnych klatkach, teraz mają zadbane, zielone wybiegi, zbliżone do warunków naturalnych, niejednokrotnie tak duże (poniżej przykład miejsca gdzie mieszkają niedźwiedzie, których nawet nie widzieliśmy wśród roślin), że nie sposób dostrzec zwierząt.
Większość zwierząt jest odgrodzona szybami, nie kratami...
... a w niektórych miejscach bezpośrednio nad głowami zwiedzających skaczą małpy, śpią nietoperze albo zwisają leniwce...
Jeśli zapragniecie jeszcze bliższego kontaktu z naturą, proponuję odwiedzić zagrodę koziołków. Można je nakarmić, choć niektóre potrafią same korzystać z automatu z paszą ;)
Długo bym mogła pisać o wrocławskim zoo, ale pozostawię Wam kilka ciekawostek do samodzielnego odkrycia.
I tak dobrnęliśmy do ostatnich chwil naszego pierwszego (ale zapewne nie ostatniego) wakacyjnego wyjazdu. Ruszamy do Krakowa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz