Droga malowniczo wije się, nawet nie serpentynami, a agrafkami, powoli wspinamy się coraz wyżej...
Dzięki temu, że wyjechaliśmy wcześnie rano, na drodze spotykamy tylko kilka aut, a podobno w sezonie turystycznym potrafią się tub tworzyć potężne "korki".
Widoki zapierają dech w piersiach...
A na samym szczycie czeka sierpniowy śnieg...
... i niespodzianki kulinarne...
Sprzedawcy zachęcają do spróbowania. Po degustacji decydujemy się na zakup dwóch gatunków sera i kilku rodzajów dojrzewających wędlin. Niebo w gębie i uczta dla oczu :)
Chociaż lokalnego przysmaku (wędzone skórki i uszy wieprzowe) nie zdecydowałam się wziąć do ust...
Pełni wrażeń motoryzacyjnych, przyrodniczych i kulinarnych zawracamy. Teraz czeka nas już tylko droga w dół :)
Aha, chciałam dodać, że to co widzicie na naszym aucie, to nie bród, to "doświadczenia z podróży", w końcu za nami ponad 3 tysiące kilometrów, a to jeszcze nie koniec...
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz