Do przejechania mamy około 320 km, więc w planach mamy wycieczkę nad "toksyczne jezioro". Ale aby tam dojechać, musimy gdzieś zostawić przyczepę. Decydujemy się dosłownie "porzucić" nasz domek na poboczu w małym miasteczku. I ruszamy...
Kolejny raz nasze pajero okazuje się wspaniałym środkiem lokomocji, szutrowo - żwirowe drogi nam nie straszne... Docieramy w niesamowite miejsce. To opuszczona wioska...
...gdzie na każdym kroku można spotkać gigantyczne rury...
To rurociąg, który zalał wioskę w 1978 roku. Wszystko przez Rosia Poieni - drugą co do wielkości w Europie odkrywkową kopalnię miedzi. Decyzję o zalaniu wioski podjął Nicolae Ceausescu. Co gorsza do dnia dzisiejszego poziom toksycznych odpadów w wodzie i oparów w powietrzu podnosi się, a jezioro wygląda jak popękana w czasie suszy ziemia. Gęstość ma jak budyń (wrzuciliśmy kamyk w ramach eksperymentu).
Najbardziej charakterystyczna jest wieża kościoła, wystająca z błotnistej mazi...
Ku naszemu zdziwieniu odkrywamy, że dwa lub trzy domy są zamieszkane, pola koszone, pobudowane kładki, ktoś tu mieszka!
Opuszczamy Geamanę z mieszanymi uczuciami. Głupio jakoś to brzmi, ale to miejsce jest na prawdę malownicze i warte obejrzenia...
Przyczepa czeka na nas grzecznie, więc jemy szybki posiłek i ruszamy dalej.
Czy ja wspominałam, ze mamy sporo przygód na tym wyjeździe? To proszę, jeszcze jedna do kolekcji...
Po raz pierwszy w życiu (a kilka lat już jeździmy i kilometrów w każde wakacje robimy kilka tysięcy...) odpięła nam się przyczepa w czasie jazdy! Na dodatek było pod górkę! Na szczęście zadziałał hamulec przyczepy, zerwała się linka (dla niewtajemniczonych: ta linka powinna się zerwać) i przyczepa stanęła w miejscu. wszystko skończyło się dobrze, ale adrenalina była, oj była!
Szybka naprawa za pomocą "trytytek" i kawałka drutu i ruszamy dalej. a co my twardzi jesteśmy :)
Po zmroku i ponownie w deszczu docieramy na cudny kemping. ale o tym jutro :)
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz