sobota, 17 października 2020

Czerwona strefa zamiast Smoczego Zlotu

Co rok spotykamy się w sporym gronie na Smoczych Zlotach. Ten miał być już dziewiątym z kolei. Jednak z powodu sytuacji epidemiologicznej w kraju nie zdecydowałam się na organizację spotkania dla prawie stu osób, jak to bywało do tej pory.


Na otarcie łez, tydzień temu, zorganizowaliśmy w wąskim gronie siedmiu załóg (25 osób) kameralne pożegnanie sezonu w Borkowie, w ośrodku "Uroczysko".

Muszę przyznać, że na nasz przyjazd wszystko było przygotowane fantastycznie! Choć ośrodek jest o tej porze roku zamknięty udostępniono nam wysprzątane łazienki, kuchnię i piękną wiatę. Czekało na nas drewno na ognisko i równiutko skoszona trawa :)



Wieczorem rozpaliliśmy ognisko, piekliśmy ziemniaki i jedliśmy je z masłem czosnkowym, przygotowałam mocną wersję antywirusową ;)



W sobotę rano wyszło słońce, więc z przyjemnością udaliśmy się na wycieczkę (Marcin, dzięki za pomoc w organizacji) do Geoparku w Kielcach.


 Najpierw bardzo przyjemny spacer po miejscu opisanym na stronie Geparku w ten sposób:

"Rezerwat Wietrznia znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie budynku Centrum Geoedukacji i obejmuje swym obszarem dawne wyrobiska skał wapiennych i dolomitu. Współcześnie teren ten  jest doskonałym  miejscem spacerowym – przebiega tu specjalnie przygotowana ścieżka edukacyjna. Wzdłuż ścieżki znajdują się tablice informacyjne, przybliżające walory przyrodnicze rezerwatu oraz przeszłość geologiczną terenu obecnych Kielc."







Następnie udaliśmy się do budynku Centrum Geoedukacji. No, muszę przyznać, że robi wrażenie! Czułam się jak w statku kosmicznym!



W tych nowoczesnych wnętrzach możemy poznać historię naszej planety...








Edukować można się też na świeżym powietrzu, na placu zabaw nie tylko dla dzieci...


... oraz na dachu budynku, gdzie znajduje się geologiczny ogród doświadczeń...




Pełni wrażeń wróciliśmy na kemping, aby ponownie zgromadzić się przy ognisku, gdzie tym razem, poza jedzeniem, były tańce do późnej nocy :)

W niedzielę okazało się, że czas kończyć nasze spotkanie, bo właśnie przyszła jesień...


Dziękuję, że byliście, że udało nam się spotkać. Irenie po raz kolejny dziękuję za projekt wyjątkowej pamiątkowej covidowej naklejki :)


 




środa, 30 września 2020

Zakopane, Zakopane...

Wyjątkowy wrześniowy wyjazd. Nie karawaningowy, nie z rodziną. Siostra mnie wyciągnęła na babski, siostrzany wyjazd. To był fantastyczny pomysł, bawiłam się świetnie. Ona też :)

Zaczęłyśmy nietypowo, od Muzeum Szczęścia, gdzie wszystko (no prawie wszystko) jest w jedynym słusznym kolorze :)





Następnie udałyśmy się do "Stek Chałupy" zaspokoić duże pragnienie i nieco mniejszy głód :)

Wreszcie przyszedł czas na dokładniejsze obejrzenie naszej "miejscówki", gdzie wcześniej zostawiłyśmy bagaże. Siostra wybrała Aparthotel Cristina i był to strzała w dziesiątkę! Świetna lokalizacja, profesjonalna obsługa, piękne apartamenty i wspaniała restauracja :)

 

 
Wybrałyśmy opcję ze śniadaniem i muszę przyznać, że było warto! Już same "startery" mogły zaspokoić apetyt. Wybór był spory, od kilku rodzajów pieczywa, smoothie owocowego, mleka migdałowego, płatków, miodu, serków, owoców, aż po humus, pasztet czy guacamole...

Z karty do wyboru były dania z różnych stron świata: włoskie (fantastyczna bufala!), francuskie (tosty i omlet), angielskie (kiełbaski, jajka, fasolka), skandynawskie (łosoś) czy polskie (jajecznica, ser, wędlina).

 



 
 
Po tak fantastycznych i obfitych śniadaniach wycieczki stawały się wręcz koniecznością. Zwłaszcza, że widok z balkonu każdego ranka przypominał gdzie się znajdujemy i zapraszał w góry :)


 
Pogodę miałyśmy niemożliwie piękną, aż trudno było uwierzyć, że idzie jesień...
 
 


 



Chociaż zwykle nie wrzucam tu takich zdjęć, to tym razem chciałam Wam pokazać "siostrzyczki na szczycie", konkretnie na szczycie Kasprowego Wierchu :)
 
 
Właściwie każdy nasz dzień wyglądał podobnie: śniadanie, wycieczka, późny obiad w "Stek Chałupie" do tego dzban piwa i babskie pogaduchy, które przeciągały się do powrotu do apartamentu, wieczorem wyglądającego jeszcze przytulniej :)
 
 
 
Skoro zaczęłyśmy nieco nietypowo to i zakończenie musiało być oryginalne ;) Udałyśmy się do Harnasiowego Domu Strachów. Nawet wiedząc, że to jest "na niby" dałyśmy się wciągnąć w klimat z horrorów...



Jeszcze ostatni spacer po Krupówkach oraz zakup smacznych pamiątek i z żalem wracamy do domu...





 
Wyjazd zaliczam do tych wyjątkowo udanych. Absolutnie, zdecydowanie i konieczne w przyszłym roku powtórka!

PS. Siostrę mam najlepszą na świecie!!!