niedziela, 24 lutego 2013

Polska tęsknota...

Nigdy nie znajdziemy wystarczająco pięknych słów, aby wyrazić wdzięczność mojemu Tacie, za możliwość oglądania takich widoków :)



wtorek, 19 lutego 2013

Powrót do domu...


Wszystko co dobre kończy się zdecydowanie za szybko...

Ostatni rzut oka na Australię...



Malezja przez okno samolotu






Znowu piękne lotnisko w Singapurze






Ogród z motylami na jednym z trzech terminali






Muszę pochwalić z całego serca Singapurskie linie lotnicze. Wyjątkowa dbałość o pasażerów, smaczne posiłki, czysty samolot (Airbus 330), non stop donoszone napoje, przemiła obsługa i do tego stewardessy jak wycięte z szablonu :)



Kolejne 13 godzin w samolocie (Airbus 380, mój ulubiony, wielki samolot)...



... i lądujemy we Frankfurcie. Tu mamy tylko 2 godziny czasu, szybka kawa i już nas wołają. Start, kanapka, lądowanie i Kraków :)


Jest jeszcze sporo rzeczy, o których nie miałam czasu napisać w czasie podróży, dlatego na tym moja opowieść się nie kończy :) Z czasem uzupełnię relację.




niedziela, 17 lutego 2013

Co to jest odkangurzacz?

Australia to wciąż dziki kraj, rejony na których wolno żyją zwierzęta. Nie udało się zrobić zdjęcia, ale dwa razy przed samą maską auta przebiegł nam kangur. A przecież nie zapuszczaliśmy się w głęboką dzicz. Jadąc samochodem wiele razy widziałam  spacerujące strusie, leniwe koale... Na poboczach  było też sporo  potrąconych, martwych zwierząt :( Kierowcy montują "odkangurzacze", które ratują im życie w razie spotkania z kangurem (lub innym dużym zwierzęciem) w czasie jazdy. Toczą się dyskusje czy nie stwarzają one więcej niebezpieczeństwa (np dla pieszego w mieście) niż korzyści...






piątek, 15 lutego 2013

Walentynki


Wczoraj mieliśmy przyjęcie walentynkowo pożegnalne. Był grill, steki z kangura, baranina, kurczak, kiełbaski, sałatki, ciasta...




Steków z kangura nie jada się tu często (podobnie jak u nas dziczyzny), są traktowane trochę jak atrakcja turystyczna. Mięso jest smaczne, podobne do wołowiny, ale nieco delikatniejsze.



Niestety spotkanie zakłócił nam huk dobiegający sprzed domu. Pijany kierowca uderzył w samochód jednej z moich kuzynek :( Szybko przyjechała policja, zabrali sprawcę (który przyznał się od razu do spożywania alkoholu w aucie). Policjant pozmiatał sporo (dwie łopaty) resztek po stłuczce i spokojnie wrzucił do samochodu pijanego kierowcy :) Lawety zabrały auta, zrobił się późny wieczór.


środa, 13 lutego 2013

Adelajda, spacer po mieście

Dziś po raz drugi wybraliśmy się do centrum miasta. Spacer bardzo udany, kilka ciepłych słów, w cieniu było 30 stopni ;)

Rundle Mall






Fontanna na Victoria Square




Miasto w obiektywie ;)


Ogród botaniczny

wtorek, 12 lutego 2013

Odpoczywamy

Rano zakupy, pamiątki i drobiazgi, a później plaża. Dziś mniej dziko, plaża Glenelg, jedna z najpiękniejszych,  zadbana, w bogatej dzielnicy. Troszkę luksusu i słodkiego lenistwa na koniec ;)


poniedziałek, 11 lutego 2013

Plażing ;)

Zacznę od wyjaśnienia tytułu.
Z Polski jest nas 6 osób, do tego Rodzina i znajomi, z którymi spędzamy trochę czasu tutaj. Część mówi tylko po polsku, część tylko po angielsku, część dwujęzyczna tłumaczy. Wynikają różne zabawne pomyłki. Na przykład ktoś tłumaczy z polskiego na polski, albo tworzymy śmieszne neologizmy. I tak powstał PLAŻING :))))) Czyli opalanie się, pływanie i troszkę zwiedzania wybrzeża. Musimy trochę wypocząć, chociaż na koniec, bo koniec wyprawy zbliża się... :(

Dziś wybraliśmy bardziej dzikie miejsca.






W drodze powrotnej widzieliśmy tamę na jednym z trzech zbiorników wody pitnej dla Adelajdy





Australia czasami przypomina mi Grecję, po jednej stronie drogi, wspomniane wcześniej winnice, po drugiej stronie gaje oliwne


Wczorajszej wycieczki cd

Odwiedziliśmy wspaniałe miejsce na Highmash, wielkie wydmy przy ujściu rzeki Murray do oceanu



Następnie spacer w spokojnym letniskowym Clayton







Wstąpiliśmy też do przedziwnego miasteczka Milang. Wszystkie domki letniskowe to małe, blaszane altanki, przytulone do siebie :) Przechodzą z pokolenia na pokolenie, nikt ich nie sprzedaje. Nie wolno ich też zburzyć ani modernizować, bo miasteczko jest uznane za coś w rodzaju zabytku.








Wracając przejeżdżaliśmy przez rejon zniszczony przez pożar trzy miesiące temu. Smutny widok, cała roślinność szaro-brązowa, cisza, żadnych zwierząt :(