niedziela, 26 lipca 2020

Późne rozpoczęcie sezonu - korona i koń...

Ten rok zaczął się dla nas dziwnie i nie całkiem przyjemnie. W naszym wypadku chodzi nie tylko o koronawirusa, który wszystkim daje popalić. U nas zaczęło się jeszcze bardziej niefortunnie: wypadek samochodowy, choroba męża, problemy finansowe (branża z której żyjemy ucierpiała przez pandemię bardzo poważnie), a do tego rozsypała się skrzynia biegów w holowniku...
Ale nie tylko nieprzyjemne niespodzianki zdecydowanie utrudniły podróże...

Przedstawiam wszystkim Monte Carlo, naszego kochanego konia :)




Monte mieszka w fantastycznej stajni, gdzie poza treningami może być koniem, wychodzić w stadzie na łąkę i jeść zieloną trawę, tarzać się w błocie i cieszyć naturą :)





Konia kupiliśmy trzy lata temu. Obaj synowie trenują skoki i startują w zawodach. Nie jest to na razie poziom grand prix, ale daje nam wiele radości i pochłania sporo czasu całej rodzinie.





 

Niewtajemniczonym powiem, że trzy lata w jeździe konnej to takie "raczkowanie", dlatego korzystamy z każdej okazji aby zdobyć doświadczenie, jeździmy na parkury szkoleniowe i zawody kiedy tylko się da. Są już pierwsze sukcesy i jest... przyczepa :)


Nie zdradziliśmy jednak karawaningu, właśnie wróciliśmy z pierwszego krótkiego wyjazdu wakacyjnego, o których będzie kolejny post.