poniedziałek, 31 sierpnia 2020

Święty Krzyż i okolice :)

Nie ma to jak odpocząć... A żeby odpocząć muszę jechać w miejsce, które dobrze znam. W przeciwnym razie nie ma mowy o tym, żebym usiedziała na miejscu, zbyt chytra jestem na zwiedzanie ;) 

Dlatego wybraliśmy świętokrzyskie i kemping (właściwie ośrodek z polem biwakowym) "Uroczysko" nad Zalewem Borków.


Staliśmy "drzwi w drzwi" z naszymi dobrymi znajomymi. W sumie pojechaliśmy w trzy rodziny, z czego jedna mieszkała w domku należącym do ośrodka.

 


I tu przyszedł czas na opisanie ośrodka... Mam nieco mieszane uczucia, choć raczej skłaniam się ku pozytywnej ocenie.

"Uroczysko" to taki "relikt minionej epoki". Po dużym (nie powiem - zadbanym) terenie są rozsiane stare pawilony, które wyglądają trochę jak hotele robotnicze, trochę jak kwatery wojskowe, domki holenderskie, plac zabaw, basen, pole biwakowe i wiaty. 

 
 





 

I właśnie te wiaty (dwóch największych nie ma na zdjęciach) budzą we mnie mieszane uczucia. Co piątek i sobotę organizowane są w nich imprezy: jakieś osiemnastki, przyjęcia dla okolicznych władz, spotkania z muzyką discopolo...

Wygląda to tak, jakby właściciel nie mógł się zdecydować czy chce zarobić na rodzinnym wypoczynku swoich gości, czy na imprezach okolicznościowych...

Trzeba jednak przyznać, że ośrodek przeżywa drugą młodość, a właściciel nie oszczędza na wprowadzaniu udogodnień. 

Przed każdym domkiem jest drewniany stół z ławami, duży parasol, grill, huśtawka lub hamak. 

Jest sporo miejsc do wspólnego wypoczynku, bawialnia dla dzieci, wspomniany wcześniej basen, nawet budka z przekąskami (frytki, hamburgery itp).






W starych pawilonach są całkowicie nowe łazienki, (które każdego ranka były dosłownie sterylizowane!) i wyposażona w lodówkę, mikrofalę, a nawet zmywarkę kuchnia.


Jeśli kogoś interesuje jak wygląda domek holenderski w środku, to bardzo proszę:





Jak widać, w takim domku jest właściwie wszystko, co potrzebne: salon, kuchnia, sypialnie, łazienka, a nawet klimatyzacja.

Śmiało mogę stwierdzić, że jeśli ośrodek nadal będzie się tak rozwijał, a właściciel zdecyduje się jaki docelowo ma mieć profil, to będzie to miejsce godne polecenia.

I mimo, że w "Uroczysku" jest co robić, oczywiście nie obyło się bez kilku wycieczek. Obowiązkowo na Święty Krzyż, a tam Muzeum Misyjne i krypta, a w Świętokrzyskim Parku Narodowym Łysa Góra:














Kolejnym miejscem, które odwiedziliśmy była Osada Średniowieczna w Hucie Szklanej. Całkiem ciekawa atrakcja, z której można sporo dowiedzieć się o życiu naszych przodków. A wszystko podane w łatwy i przyjemny sposób. Przed chatami siedzą gospodarze i prezentują swój fach.

Był dom kowala...


...i szewca...


Tkaczka pokazała nam wszystkie etapy "produkcji" materiałów z lnu: od rosnącej rośliny, poprzez suszenie, czesanie, farbowanie aż po tkanie...




 

Największe wrażenie jednak na wszystkich zrobiły bogate zbiory roślin w ostatniej chacie. Zielarka była niesamowita, posiadała ogromną wiedzę i równie dobrze mogła pomóc... jak i zaszkodzić...



 
Zielarka była kimś w rodzaju aptekarki, lekarki, wróżki i wiedźmy równocześnie. I to nie tylko w średniowieczu. Gospodyni chaty w osadzie, którą odwiedziliśmy fenomenalnie znała się na ziołach!

A na koniec wycieczki, coś co zawsze wywołuje uśmiech na naszej twarzy - konik ;)


 

Reszta następnym razem, bo coś ten post długi...