Mokro było, szaro i dość chłodno, ale po drodze troszkę się zaczęło przejaśniać, a przynajmniej padało coraz mniej...
Jechaliśmy malowniczymi, bocznymi drogami, między rozlewiskami....
Aż dojechaliśmy na kemping Loch Ness
Wiele razy słyszałam o tym miejscu, ale pierwszy raz je odwiedziłam. Loch Ness to nieduży, zadbany kemping. Zadrzewiony teren z dostępem do niewielkiej plaży (prywatnej), własnym łowiskiem i wszelkimi potrzebnymi udogodnieniami. Właściciel bardzo sympatyczny i pomocny. Sanitariaty czyste, ciepła woda pod prysznicem jest zawsze, wygodne stanowisko do zmywania naczyń, w sezonie barek letni. Jednym słowem znajdziecie tu wszystko co potrzebne, aby się zrelaksować :)
Pogoda cały czas się poprawiała, wyszło słońce, choć nadal wiał chłodny wiatr. A to dla nas oznacza idealne warunki do zwiedzania malowniczej okolicy :)
Ponieważ z założenia był to wyjazd wypoczynkowo - techniczny (zdecydowaliśmy się przerobić instalację wodną w przyczepie) nie planowaliśmy wielkich wypraw, a jedynie dwie skromne wycieczki...
Drogą wiodącą najpierw przez młody ale bardzo gęsty las, później przez wodę dojechaliśmy do kopalni gipsu "Leszcze".
Weszliśmy też na górę z kaplicą św. Anny w Pińczowie, skąd rozciąga się widok na całe miasto.
A przy okazji spaceru na pyszne lody, sprawdziliśmy jak wygląda Święto Flagi w Busku...
Wszystko było jak należy, nawet stojący na rogu ulic św. Jan Nepomucen był uzbrojony w dwie flagi ;)
A że po wycieczce należy zjeść coś pysznego, usmażyliśmy placki ziemniaczane (co stało się już naszą kempingową tradycją)...
Po posiłku Emka przypomniała nam, że na wyjeździe przede wszystkim należy się zrelaksować i wypocząć...
I miała rację :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz