PIĄTEK (9 sierpnia)
Nadal jedziemy wybrzeżem Bałtyku. Tym razem zatrzymujemy się w Lubiatowie. Piękna plaża i ... dziwny kemping... Pierwszy raz w życiu widzę, żeby ktoś wieszał wszystkie kable (od skrzynek do przyczep) NA DRZEWACH, setki metrów kabli między gałęziami, dziwny widok. Do tego prysznice w kontenerach, płatne złotówkę za minutę (Panie mierzą czas stoperem...)
Ale zachód słońca piękny :)
SOBOTA (10 SIERPNIA)
Wspaniały, ale męczący dzień. Rodzinna wyprawa rowerami do Słowińskiego Parku Narodowego. Ogromne i piękne wydmy, wyjątkowy krajobraz.
Zmęczeni wsiadamy do auta, daleka droga przed nami. I to jest to co najbardziej kocham w karawaningu. Był ładny parking w lesie, w lodówce słoik mięsa i kluski . Po 10 minutach w kuchni obiad gotowy :)
Wieczorem docieramy na kameralny kemping w Jeleniu (przed Bornym Sulinowem). Polecam, czysto, ładnie, dobra cena, przemiła obsługa. Pani nawet zrobiła nam pranie, kiedy usłyszała jak się włuczymy po kraju :)
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz