poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Węgierskie baseny i chorwackie morze (cz.5)

W poprzednim poście nie wspomniałam o kempingu, na którym nocowaliśmy przy okazji zwiedzania Jezior Plitvickich, a wspomnieć koniecznie trzeba. Sześć kilometrów od wejścia do parku jest usytuowany niezwykły kemping Korana. Zupełnie niezwykły pod jednym względem, pod względem wielkości. Ma powierzchnię 35 ha! Przy wjeździe dostaliśmy mapę, żeby się nie zgubić, a do budynków sanitarnych jeździliśmy samochodem :)



 




Nocleg na kempingu Korana był naszym ostatnim noclegiem w Chorwacji.
Muszę przyznać, że Chorwacja jest piękna i różnorodna, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Jednak najlepiej odnajdą się tu osoby, które kochają "plażing". Morze jest fantastyczne, natomiast na zwiedzanie w czasie wakacji jest trochę za ciepło. Poczucie lekkiego niedosytu wynagrodziła nam wizyta w jeziorach Plitvickich (patrz poprzedni post).
Po śniadaniu ruszyliśmy na Węgry, konkretnie nad Balaton, gdzie planowaliśmy zostać trzy dni. Niestety wiał potężny wiatr, niebo było zachmurzone, a temperatura przypominała, że lada moment zacznie się jesień... 





Kemping też nie wywołał u nas wielkiego entuzjazmu. Okazało się, że ścisły sezon właśnie się skończył i część  budynków (w tym sanitarnych) została już zamknięta. 



Noc była naprawdę chłodna i wietrzna, co spowodowało szybką zmianę planów. I to jest właśnie ta wolność, którą daje karawaning :) Zostawiamy Balaton i jedziemy na baseny termalne do Bogasc. Tam można się kąpać przy każdej pogodzie. Dobrze, że zrobiłam założenie "przy każdej pogodzie" bo okolice Egeru witają nas deszczem...


Bogacs jest dla nas wyjątkowym miejscem. Kilka lat temu, właśnie tu spędziliśmy pierwsze wspólne wakacje w pożyczonej przyczepie. Staliśmy dokładnie w miejscu, w którym stoję i robię poniższe zdjęcie. A w miejscu, gdzie zjeżdżalnie mają podpory był tylko trawnik, na którym zaparkował kamper z Sulejówka...
Po tamtym wyjeździe zapadła decyzja o zakupie własnego domku na kółkach :)


Bogacs to kemping, na którym przyczepy i kampery parkuje się na terenie basenów a liczne bary oferują różne przysmaki. Aby tradycji stało się za dość zjadamy węgierskiego langosza w wersji śmietanowo-serowej :)




Na terenie kempingu znajdziemy trzy baseny termalne o różnych temperaturach, basen pływacki, basen dla dzieci, zjeżdżalnie i brodzik.








Jednak najbardziej charakterystycznym basenem tego kempingu jest koniczynka, pieszczotliwie zwana geriatrykiem, gdzie (jak żartują dzieci) gotuje się wywar z babć i dziadków :)))


Spacer po Bogacs pozwala się przekonać, że termy nie są jedyną atrakcją tego miasteczka. Mamy tu piękny kościół (część szlaku maryjnego), historię tego miejsca opowiedzianą na kamiennym pomniku, wiele klimatycznych, starych domów i oczywiście piwniczki z różnymi rodzajami win z okolicznych winnic.












Pisząc o piwniczkach należy wspomnieć o Egerze i Dolinie Pięknej Pani. To miejsce jest nieco "oklepane" i wdarła się tam komercja, ale jest to żelazny punkt programu, który "zaliczamy" za każdym razem.







Można też odwiedzić pobliski Egerszalok, namiastkę Pamukkale ;)


 


I tak podróżując między węgierskimi basenami a chorwackim morzem dotarliśmy do końca naszego wyjazdu. Na następne wakacje trzeba poczekać dziesięć miesięcy, ale na szczęście sezon kempingowy jeszcze trwa...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz