sobota, 2 lutego 2013

Robe, Beachport, Mount Gambier, Portland

Postaram się opisać ostatnie cztery dni.

Środa.
Pobudka o 6.00 rano, ruszamy w trasę, dzisiaj do przejechania mamy niecałe 400 km. Droga jest prosta, widoki inne niż w Europie, wszystko oglądamy z zainteresowaniem. Ileż radości dają nam znaki przy drodze :-)


Bardzo podobały mi się wysuszone słone jeziorka. Księżycowy krajobraz ;-)
Zimą  (czerwiec-sierpień) jest w nich woda i mają różne kolory w zależności od składu chemicznego.


Lunch jemy pod kultowym na tej trasie wielkim homarem.
Na dwa dni zatrzymujemy się w domkach w Robe, celem zwiedzenia okolicy oraz korzystania z cudnej plaży.






Widok z naszego domku, znajome klimaty...


Czwartek.
Po śniadaniu pojechaliśmy na wycieczkę. Lało tak, że nie dało się wyjść z auta. Podobno, aż tak nie padało od kilku lat.


Z nadzieją, że to lokalny deszcz udaliśmy się do odległego o 60 km Beachport. Nadal padało. W ten sposób postanowiliśmy przeczekać deszcz :-)


Na lunch coś typowego, regionalna ryba podawana na papierze, najlepsza jaką jadłam w życiu.


Potem spacer po bardzo długim molo (772 m).


Piękna okolica, wreszcie wyszło słońce, zwiedzając odnajdujemy mały kościółek.


Piątek.
Rano oglądamy atrakcje turystyczne nad brzegiem oceanu. Wizytówka Robe, obelisk, wskazujący statkom drogę do portu.


Ruszamy w dalszą drogę. Zupełnie przypadkiem, szukając miejsca na krótki postój, trafiamy do jaskini. Oprowadza nas bardzo miła przewodniczka, jej dziadek był Polakiem.


Kolejnym przystankiem jest Mount Gambier, miasto kraterów. W jednym z nieczynnych wulkanów powstało Błękitne Jezioro. Kolor jest faktycznie oszałamiający!


Umpherston Sinkhole, ogród w ziemi.


Około godziny 13.00 przekraczamy granicę, jesteśmy w stanie Victoria. Zmiana czasu, jest jeszcze pół godziny wcześniej niż w Polsce.


Na noc zatrzymujemy się w domkach firmy Jayco (produkującej też przyczepy kempingowe), kategoria superior, nad samym brzegiem oceanu. Tym bardziej dziwi nas zakaz picia wody z kranu, dostajemy... deszczówkę. W domkach jest oczywiście klimatyzacja, choć bardziej cieszy nas podgrzewany materac, tak jest zimno :-(

Postaram się aby ciąg dalszy nastąpił ;)
Ta krótka relacja, przy dostępie do słabego internetu, powstała dzięki nieocenionej pomocy mojego Męża :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz